Tak mi smutno , ze "ja pierdziu"... :(
I w dodatku poglebiam ten marny stan duszy sluchajac mega smutnych piosenek.
Nie potrafie wziac sie w garsc.
Nie mam sily byc silna.
Nie che mi sie juz. Nic mi sie nie chce.
Chceeee wakacji.
Wakacje beda, pod palmami, juz zarezerwowane :)))
Ale nawet to nie wyciagnelo mnie z dola.
Nawet fakt, ze zdalam wszystkie egzaminy, fakt, ze juz praktycznie zakonczylam studia,
Nawet to, ze pije sobie wlasnie z mezusiem najlepszego drinka pod sloncem, ze dzieci spia... nawe to nie poprawia mojego dziwacznego humoru.
Praktycznie zakonczylam juz studia, pozostalo mi jeszcze kilka dni praktyk. Dalam rade. Ja. Tak, jaaa!!! Studia w Uk. Chciec to moc, a jakze.
Podobno: "Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć."
No wiec mi sie udalo. Ale jakos nie moge z siebie wycisnac radosci. Nie mam juz sily. Studia mnie wyczerpaly.
Z pozytywnych askeptkow:
Udalo mi sie upiec biszkopta z galaretka, masa serowa i owocami.
Marzylam o nim od dawna.
Moje ciastunio marzen, mniaaam....
Mialo wygladac jakos tak:
czy wyglada??? chyba nie do konca.
Mogloby tez tak wygladac, ale nie wyglada:
Tak czy inaczej, wydaje mi sie, ze smakuje rownie dobrze :)
Dzieciom smakuje, mezowi smakuje, mi tez.
Wrzucilam do galaretki wszystkie owoce, jakie udalo mi sie kupic: truskawki, jagody, maliny, jezyny.
Smakuje troche jak wiosna, troche jak lato, troche jak moje dziecinstwo, jak slonce, troche jak szczescie i beztroska... moze mi sie udzieli... :)